De Sade D. A. F. - Sto dwadziescia dni Sodomy frag

De Sade D. A. F. - Sto dwadziescia dni Sodomy fragment książki


wymagacie tylko naturalności i prawdy, i właśnie z tej racji śmiem liczyć na wasze pochwały.
Moja matka miała dwadzieścia pięć lat, gdy wydała mnie na świat, a byłam jej d**gim dzieckiem,
miała bowiem jeszcze d**gą córkę, starszą ode mnie o sześć lat. Przyjście mej matki na
świat nie było wydarzeniem znamienitym. Bardzo wcześnie została ona sierotą, a ponieważ
jej rodzice mieszkali w Paryżu blisko rekolektantów, to gdy została sama bez środków do
życia, ci dobrzy Ojcowie pozwolili jej żebrać o jałmużnę przed kościołem. A ponieważ była
jeszcze dość młoda i świeża, szybko ich oczarowała i przeszła na pokoje, które wkrótce
opuściła w ciąży. Właśnie podobnym przygodom moja siostra zawdzięczała przyjście na
świat, a jest więcej niż prawdopodobne, że i moje narodziny miały tę samą przyczynę.
Tymczasem dobrzy Ojcowie, zadowoleni z uległości matki, widząc, jakie owoce przynosi ona
klasztorowi, wynagrodzili jej pracę, przyznając pensję za ustawianie krzeseł w kościele, ale
stanowiska tego nie uzyskała wcześniej, zanim za zgodą swych przełożonych nie poślubiła
nosi-wody, który moją siostrę i mnie bez najmniejszej odrazy natychmiast zaadoptował.
Urodzona w kościele, mieszkałam, by tak rzec, raczej tam niż w naszym domu. Pomagałam
matce ustawiać krzesła, pomagałam zakrystianom w ich rozmaitych czynnościach,
służyłabym do mszy w razie potrzeby, choć miałam dopiero pięć lat. Pewnego dnia, gdy
wróciłam od mych zbożnych zajęć, siostra spytała, czy nie spotkałam jeszcze Ojca
Wawrzyńca... „Nie - odparłam. - Wiem, że on czeka na ciebie - powiedziała. - Chce ci
pokazać coś, co mnie już pokazał. Nie bój się, obejrzyj bez obaw, on cię nie dotknie, ale
pokaże ci coś bardzo zabawnego, a jeśli pozwolisz mu na to, sowicie cię wynagrodzi. Ponad
piętnastu dziewczętom z okolicy już pokazywał. To cała jego przyjemność i wszystkim nam
dał jakiś prezent”. Wyobrażacie sobie, panowie, że nie tylko należało nie uciekać przed
Ojcem Wawrzyńcem, ale wręcz go odszukać. Wstydliwość silnie przemawia, gdy ma się tyle
lat, ile ja wówczas. Czy jednak jej milczenie, gdy wychodzimy z łona natury, nie jest pewnym
dowodem, że to sztuczne uczucie znacznie mniej zależy od tej pierwszej matki niż od
wychowania? Pognałam natychmiast do kościoła i gdy przebiegłam małe podwórze,
znajdujące się między wejściem do kościoła od strony klasztoru i klasztorem, spotkałam się
twarzą w twarz z Ojcem Wawrzyńcem. Był to zakonnik w wieku około czterdziestu lat, o
bardzo ładnych rysach twarzy. Zatrzymał mnie. „Dokąd idziesz, Fran9on? - spytał. - Ustawić krzesła,
Ojcze. -Dobrze, dobrze, twoja matka je ustawi. Chodź, chodź do gabinetu - rzekł cią-
gnąc mnie do znajdującego się tam ciasnego pokoiku. - Pokażę ci coś, czego nigdy nie
widziałaś”. Weszłam, on zamknął za nami drzwi i ustawił mnie przed sobą. „Trzymaj,
Franęon - powiedział, wyciągając ze spodni monstrualnych rozmiarów członek, na którego
widok o mało nie padłam z przerażenia. - Trzymaj, moje dziecko - ciągnął onanizując się. -
Widziałaś kiedyś coś takiego?... Nazywa się to kutas, moja mała, tak, kutas... Służy to do
pierdolenia, a to, co zobaczysz, to, co za chwilę popłynie, to nasienie, z którego powstałaś.
Pokazałem to twej siostrze, pokazałem wszystkim dziewczętom w twoim wieku.
Przyprowadź mi je, przyprowadź, zrób tak, jak twoja siostra, która poznała mnie z ponad
dwudziestoma dziewczynkami... Pokazałem jej kutasa i zalałem ją spermą... To moja
namiętność, moje dziecko, nie mam żadnej innej..., a ty to zobaczysz”. I w tym momencie
zalał mnie białą rosą, która całą mnie poplamiła i której kilka kropel spadło mi nawet na oczy,
gdyż moja mała buzia znajdowała się na wysokości guzików jego spodni. W tym czasie
Wawrzyniec gestykulował. „Ach! piękna sperma... piękną spermę rozlewam - wykrzyknął. -
Jakże cię spryskała”. Powoli wrócił do siebie, spokojnie schował swój przyrząd i wyniósł się,
wsuwając mi do ręki dwanaście sou i polecając przyprowadzić moje małe przyjaciółki. Nie
było dla mnie, jak zapewne się domyślacie, pilniejszej rzeczy, niż opowiedzenie wszystkiego
siostrze, która mnie całą starannie wytarła, by nic się nie wydało, a ponieważ to ona
przyczyniła się do tego szczęśliwego trafu, zażądała połowy zarobku. Przykład ten wiele mnie
nauczył; w nadziei podobnego zysku nie omieszkałam wyszukiwać jak najwięcej małych
dziewczynek dla Ojca Wawrzyńca. Gdy jednak przyprowadziłam mu jedną, którą już znał,
odprawił ją, a mnie dał trzy sou dla zachęty. „Nigdy nie widuję ich dwukrotnie, moje dziecko
- rzekł. - Przyprowadzaj takie, których nie znam, a nigdy tych, które ci powiedzą, że miały już
ze mną do czynienia”. Staranniej zabrałam się do rzeczy. W ciągu trzech miesięcy przedstawiłam
Ojcu Wawrzyńcowi ponad dwadzieścia nowych dziewcząt, z którymi, dla własnej
przyjemności, użył dokładnie tych samych metod, co ze mną. Wraz z zastrzeżeniem, by
wybierać nieznane mu dziewczęta, przestrzegałam jeszcze tego, co stale mi powtarzał, a co
dotyczyło wieku - dziecko nie mogło mieć mniej niż cztery lata ani więcej niż siedem. Los mi
sprzyjał, gdy oto moja siostra, spostrzegłszy, że ciągnę z tego korzyści, zagroziła, że jeśli nie
zaprzestanę tego miłego handlu, wszystko powie matce, i zostawiłam Ojca Wawrzyńca.
Tymczasem zajęcia wciąż sprowadzały mnie w okolice klasztoru i w dniu, w którym
skończyłam siedem lat, miałam spotkanie z nowym amantem, którego mania, choć bardzo
dziecinna, stała się jednak nieco poważniejsza. Nazywał się Ojciec Ludwik, był starszy niż
Wawrzyniec, a w zachowaniu nie wiedzieć o ile bardziej libertyński. Zaczepił mnie w
drzwiach kościoła, gdy wchodziłam, i zaprosił na górę do swego pokoju. Początkowo robiłam
pewne trudności, gdy jednak zapewnił mnie, że przed trzema laty była u niego również moja
siostra i że co dzień przyjmował dziewczynki w moim wieku, poszłam za nim. Zaledwie
znaleźliśmy się w jego celi, zamknął ją starannie, wlał do kubka jakiś syrop i kazał wypić
kolejno trzy duże porcje. Dopełniwszy przygotowań, wielebny, bardziej skłonny do pieszczot

niż jego towarzysz, zaczął mnie całować i, żartując, mimo mych sprzeciwów rozwiązał mi
koszulę, uniósł bluzkę nad gorset, i zabrał się od przodu do wszystkich części mego ciała,
które właśnie odsłonił, a gdy już je obmacał i obejrzał, zapytał, czy nie chce mi się szczać.
Osobliwie pobudzona do tej potrzeby dużą dawką napoju, jaki kazał mi wypić, zapewniłam
go, że potrzeba ta jest wprost ogromna, ale że nie chcę tego robić w jego obecności. „Och! Do
licha, mała szelmo - powiedział rozpustnik. - Och! Do licha, uczynisz to przy mnie, a co
gorsza, na mnie. Bierz - rzekł, wyjmując ze spodni członek - oto przyrząd, który masz zalać;
sikaj na niego”. Uniósłszy mnie i postawiwszy na dwóch krzesłach, jedną nogą na jednym,
d**gą na d**gim, rozsuwa mi nogi, jak tylko może, a potem każe przykucnąć. Trzymając
mnie w tej pozycji, stawia pode mną wazę, sadowi się na małym taborecie wysokości wazy, z
instrumentem w ręku, dokładnie pod moją szparą. Jedną ręką podtrzymuje mi biodra, d**gą
się onanizuje i całuje mnie w usta, które z powodu tej pozycji znajdują się obok jego ust. „No,
moja mała, szczaj - powiedział. - Zalej teraz mego kutasa tym czarodziejskim likierem,
którego gorący wyciek ma taki wpływ na moje zmysły. Szczaj, moje serce, szczaj i staraj się
zalać mą spermę”. Ludwik ożywił się, podniecił, łatwo było dostrzec, że ta osobliwa
czynność najmilej łaskotała jego zmysły. Najsłodsza ekstaza ukoronowała operację w chwili,
gdy płyny, które wypełniły mój żołądek, spłynęły z całą obfitością, i oboje jednocześnie
wypełniliśmy wazę, on spermą, a ja uryną. Skończywszy operację, Ludwik wygłosił niemal
taką samą mowę, jak Wawrzyniec. Chciał ze swej małej dziwki zrobić stręczyciel-kę, i tym
razem, mniej przejmując się groźbami mej siostry, bezczelnie posyłałam Ludwikowi
wszystkie dzieci, które znałam. Ze wszystkimi robił to samo, a ponieważ widywał je dwa lub
trzy razy bez niechęci i płacił mi zawsze oddzielnie, niezależnie od tego, że przysyłałam mu
te same dziewczęta, zanim upłynęło sześć miesięcy uzbierałam małą sumkę, z której mogłam
korzystać do woli, ukrywając to jednak przed siostrą
Published by jarekss
7 years ago
Comments
Please or to post comments