MONTECHIARO Z DALEKICH STRON WIELKI POWRÓT
Na chodnikach po obu stronach ulicy do wysokiego przeszklonego zbiornikowca: ZBIORCZENIEC prowadzącej,
na odcinku kilometra około, liczny się tłum zgromadził entuzjastów Montechiaro, która powróciła właśnie
z długiego w Zbiorczewie niepobytu. W zasadzie to chuj jeden/ niejeden wie, gdzie się w tym czasie
kiedy jej nie było, podziewała. Nieistotne. Istotnym natomiast fakt jest, że oto już jest.
- Jest! Montechiaro! Jest! - wykrzyknął chłopak jaki z ulicznej latarni szczytu - Ale numer dwa?! Jak to!?
- Bez defetyzmu chłopcze na słupie! Wszak dostrzegasz stamtąd wyraźniej niż inni: TĘ MASKĘ NA TWARZY I BRAK
MAJTEK NA DUPIE! - odezwał się w młodego kierunku starzec jakowy poniżej z tłumu.
- Widzę dziadku! To ona! To naprawdę ona! - chłopak do tego stopnia się wziął i wzniecił, że gdyby nie latarnia, którą
to obejmować kurczowo musiał by nie spaść, pewnikiem na oczach zgromadzonych wszystkiech by się masturbować zaczął.
Tak. To ona była. Środkiem ulicy na hulajnożce sunęła, co jakiś czas w stronę tłumu ulotne, acz soczyste pocałunki posyłając.
I tłum również obojętny na te umizgi nie pozostawał, i co rusz słyszeć się tu i ówdzie dało:
"Montechiaro, kocham cię!" tudzież: "Montechiaro, zruchamy cię!", albo na ten przykład jeszcze:
"Montechiaro, Montechiaro!
Wykocham twe spragnione ciało!
Wykocham cię szybko ma lalo,
nim ze Zbiorczeńca na pysk mnie wywalo!"
Naprawdę gorąco tedy było, choć w powietrzu i kalendarzu lutowa zima była.
Było spojrzenie kobiety tej ciężkie jak kamień i niczym kostka cukru słodkie było;
wszyscy jej wzrokiem obrzuceni, zaraz oburącz za swe twarze łapali i wyjąc się wili...
z rozkoszy bólu.
Działy się tedy te i potem insze, porndantejskie sceny iście, jakich Zbiorczewo jeszcze dotąd nie widywało,
nie wysłuchiwało, no i jak dotąd nie zapamiętało...
_________________________
Dzieło to pochodzi ze stale "nabrzmiewających" zbiorów
*** Biblioteki PAM 221 ***,
należącej do Pierwszego Onanisty - Onanistyka:
********************** dRomas'a **********************
na odcinku kilometra około, liczny się tłum zgromadził entuzjastów Montechiaro, która powróciła właśnie
z długiego w Zbiorczewie niepobytu. W zasadzie to chuj jeden/ niejeden wie, gdzie się w tym czasie
kiedy jej nie było, podziewała. Nieistotne. Istotnym natomiast fakt jest, że oto już jest.
- Jest! Montechiaro! Jest! - wykrzyknął chłopak jaki z ulicznej latarni szczytu - Ale numer dwa?! Jak to!?
- Bez defetyzmu chłopcze na słupie! Wszak dostrzegasz stamtąd wyraźniej niż inni: TĘ MASKĘ NA TWARZY I BRAK
MAJTEK NA DUPIE! - odezwał się w młodego kierunku starzec jakowy poniżej z tłumu.
- Widzę dziadku! To ona! To naprawdę ona! - chłopak do tego stopnia się wziął i wzniecił, że gdyby nie latarnia, którą
to obejmować kurczowo musiał by nie spaść, pewnikiem na oczach zgromadzonych wszystkiech by się masturbować zaczął.
Tak. To ona była. Środkiem ulicy na hulajnożce sunęła, co jakiś czas w stronę tłumu ulotne, acz soczyste pocałunki posyłając.
I tłum również obojętny na te umizgi nie pozostawał, i co rusz słyszeć się tu i ówdzie dało:
"Montechiaro, kocham cię!" tudzież: "Montechiaro, zruchamy cię!", albo na ten przykład jeszcze:
"Montechiaro, Montechiaro!
Wykocham twe spragnione ciało!
Wykocham cię szybko ma lalo,
nim ze Zbiorczeńca na pysk mnie wywalo!"
Naprawdę gorąco tedy było, choć w powietrzu i kalendarzu lutowa zima była.
Było spojrzenie kobiety tej ciężkie jak kamień i niczym kostka cukru słodkie było;
wszyscy jej wzrokiem obrzuceni, zaraz oburącz za swe twarze łapali i wyjąc się wili...
z rozkoszy bólu.
Działy się tedy te i potem insze, porndantejskie sceny iście, jakich Zbiorczewo jeszcze dotąd nie widywało,
nie wysłuchiwało, no i jak dotąd nie zapamiętało...
_________________________
Dzieło to pochodzi ze stale "nabrzmiewających" zbiorów
*** Biblioteki PAM 221 ***,
należącej do Pierwszego Onanisty - Onanistyka:
********************** dRomas'a **********************
3 years ago