IV. Prawdziwa historia dziwki
Kilka dni później obudził mnie dzwonek. Pies nieśmiało skamlał pod drzwiami. Usłyszałam, jak mama wysyła ojca, aby sprawdził, kto nas tak wcześnie nachodzi.
Po jej słowach spojrzałam na budzik. Była szósta rano i zdziwiło mnie, że ktoś nas odwiedza o tej porze. Wstałam z łóżka, zaintrygowana i wychyliłam się ze swojego pokoju.
– Milicja jest – oznajmił ojciec, rozkładając ręce.
Otworzył drzwi i wpuścił ich do mieszkania. Do przedpokoju weszło sześciu mundurowych funkcjonariuszy i Krzysztof w cywilu. Zrobiło się bardzo ciasno.
– Służba Bezpieczeństwa – Krzysztof pokazał mojemu ojcu legitymację. – Mamy informację, że są u państwa przechowywane materiały antypaństwowe i zarządzono rewizję. Proszę przejść do kuchni i nie wychodzić bez naszej zgody.
– Chyba możemy się ubrać? – spytał ojciec.
– Proszę bardzo – zgodził się Krzysztof. – Ale nie próbujcie państwo czegokolwiek wyrzucać!
Zamknęłam się w swoim pokoju. Miałam czarne myśli. Szybko wciągnęłam dżinsy i bluzkę. Trudno mi było zapinać guziki, tak trzęsły mi się ręce.
„Co się stało?” – zastanawiałam się. – „Krzysztof kręcił? Czy dostał inne polecenie służbowe?”
Gdy wyszłam, rodzice jeszcze się ubierali. Stałam w milczeniu. Ojciec pojawił się po minucie, prowadząc przed sobą mamę. Krzysztof zmierzył go chłodnym wzrokiem.
– Musicie się państwo poddać rewizji osobistej – powiedział.
– Jak to? – oburzył się tata. – Są tu tylko mężczyźni!
– Może pan napisać skargę do przełożonych – zażartował jeden z funkcjonariuszy.
Po chwili poczułam na sobie ręce jednego z mężczyzn. Inny przeszukiwał mamę, obmacał jej piersi włożył dłoń pod spódnicę. Przesunął dłoń aż do krocza zadzierając materiał. Widziałam, jak ojcu grają wszystkie mięśnie twarzy, lecz stał spokojnie.
– W porządku. Jest czysta – usłyszeliśmy. – Możecie przechodzić do kuchni.
To był środek tygodnia, dzień roboczy, lecz nasze plany przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Czegoś szukano. Przesuwano meble i ostukiwano ściany. Hałas na pewno zwrócił uwagę sąsiadów, lecz w tym okresie takie rzeczy się po prostu zdarzały i zapewne nikogo to nie dziwiło.
„Krzysztof o niczym mnie nie uprzedzał” – stresowałam się. – „Udaje, że teraz mnie nie zna.”
Byłam bardzo spięta. Spędziliśmy w kuchni wiele godzin, rozmawiając o niczym. Rodzice wiedzieli, że działam w podziemiu i starali się zachowywać normalnie.
Około dwunastej do kuchni wszedł Krzysztof.
– Bardzo dobrze – powiedział. – Był donos, ale niczego nie znaleźliśmy. Jesteście wolni.
Opuścili mieszkanie prawie tak samo szybko, jak się w nim pojawili. Rodzice, mimo później godziny, zaczęli się szykować do pracy. Sama nie miałam powodu, aby o tej porze iść na uczelnię. Wyszłam na spacer z psem.
Pod blokiem zaczepił mnie Krzysztof. Pochylił się, jakby nigdy nic i pogłaskał psa. Estor, bardzo życzliwy ludziom, entuzjastycznie kręcił ogonem.
– Czy coś się stało? – spytałam niepewnie.
– Nic – odpowiedział po chwili Krzysztof. – Chciałem cię uprzedzić, że zamontowaliśmy aparaturę, u ciebie w pokoju i w łazience kamerki i mikrofony. Są w osłonach waszych lamp na sufitach. Jeżeli coś się zepsuje, nie naprawiajcie sami, ale wezwij fachowca. Oczywiście przeze mnie.
– Jakie kamerki? – zaniepokoił mnie. – To chyba niemożliwe?
– Teraz wszystko jest możliwe! – oznajmił. – Kamerki mamy prosto ze Stanów, najnowsza technika. Mieszczą się w pudełku od zapałek, a klisza jest w kasecie, jak pięciozłotówka. Następnym razem nauczę cię, jak wyjmować kasety i będziesz je do mnie przynosić.
Bawił się z moim psem, jakby prowadził ze mną towarzyską rozmowę o pogodzie.
– Przecież z łazienki korzystam nie tylko ja, ale i moi rodzice! – zaprotestowałam.
– Oglądanie twojego starego nie będzie ekscytujące – odparł, miętosząc psa. – Ale twoja mama jest całkiem, całkiem… Co tu mówić, to jest polecenie służbowe i nie dyskutuj.
Po południu zajrzał do mnie kolega z grupy.
– Słyszałem, że miałaś kipisz! – powiedział po powitaniu.
– Tak – przyznałam. – Pewnie kogoś szukali i jakoś trafili do mnie. Ale miałam czystą chatę.
– Świetnie! – Kolega się ucieszył. – Jak byli rano, to już d**gi raz na pewno nie zajrzą. Dobrze się składa, bo ktoś wysypał dziuplę. Musieliśmy ewakuować Zdziśka i chcieliśmy go teraz zamelinować u ciebie na pewien czas.
Zdzisław R., wieloletni działacz opozycji i pracownik naukowy, kilka razy nocował już w moim mieszkaniu. Rodzice nie znali go osobiście, bo obowiązywała zasada, że zamykali się przed trefnymi gośćmi we własnym pokoju. To było mądre z ich strony.
Zdzisław przyszedł do mnie w gronie kilku kompanów. Jak zwykle, byli podobnie ubrani, w ciepłe kurtki, czapki, twarze owinięte szalikami, aby nie można było odróżnić wieku i wyglądu.
Przenieśliśmy się do gościnnego pokoju. Zrobiłam herbatę i przez godzinę rozmawialiśmy. Zdzisiek dużo opowiadał. Zapewniał, że USA nam pomogą, że CIA dostało stosowne polecenia i że już niedługo obalimy komunistów.
Po wypiciu herbaty i zjedzeniu kilku kanapek, koledzy zebrali się do wyjścia. Zdzisław został ze mną. Zebrałam brudne naczynia, wyniosłam do kuchni i pozmywałam. Gdy wróciłam, siedział na tapczanie wyraźnie zgaszony.
– Paulinko – powiedział. – Siądź obok.
Objął mnie i zaczął dotykać moich piersi przez ubranie. Nie był to pierwszy raz, jednak czułam się trochę dziwnie, gdy ojciec koleżanki zaspakajał się mną, mimo, że spotykałam się z jego córką i zoną
Ale jak i poprzednio rozpięłam bluzkę i zsunęłam stanik. Zdzisław wtulił się w mój biust i dłuższy czas siedział tak, nieruchomo. Było chłodno i moje sutki zaczęły twardnieć. Być może on odczytał to jako efekt przytulenia. Włożył mi dłoń między uda i zaczął masować wzgórek Wenery przez dżinsy.
Zawsze był dla mnie pewnego rodzaju idolem. Działacz opozycji, obrońca robotników, więzień polityczny. Zawsze podchodziłam do niego z szacunkiem i traktowałam go jako wyrocznię.
Czując jak jego palce rozpinają moje spodnie, zastanawiałam się, czy w dawnych latach, gdy odwiedzałam swoją koleżankę, jego córkę, to czy u nich w domu, patrząc na mnie, już wtedy myślał o seksie? Co myśli teraz?
„Agnieszka na pewno martwi się o los ojca, ściganego przez SB. Tymczasem on zaspakaja się z jej koleżanką.”
Westchnęłam. Sięgnęłam ręką do jego spodni. Nie śpiesząc się rozpięłam pasek, rozporek i wsunęłam dłoń w slipki. Jego członek był powiększony, ale jeszcze dość wiotki. Przez czas jakiś pieściliśmy się wzajemnie, w milczeniu. Czułam, jak jego penis staje się coraz sztywniejszy. Jego oddech przyśpieszył, a palce coraz natarczywiej błądziły po moim ciele.
Włożył mi rękę w majtki, poszukując łechtaczki. Jego członek wciąż nie osiągnął pełnej twardości. Pochyliłam się nad jego biodrami i zaczęłam go pieścić ustami. Po chwili jęknął i trysnął, zalewając mi usta spermą.
Podniosłam głowę. Jeszcze przez parę minut dotykał i całował mi piersi. Czekałam w milczeniu, aż skończy. Kiedy odsunął się, wstałam, poprawiłam stanik i zaczęłam zapinać guziki bluzki.
– Może zrobić kolację? – spytałam.
– Dziękuję, nie jestem głodny – odpowiedział. – Muszę jeszcze chwilę posiedzieć nad stanowiskiem Regionu Mazowsze.
Przeniosłam się do swojego pokoju. Gdy rano wstałam, rodziców nie było już w domu.
Zrobiłam Zdzisławowi śniadanie. Trochę rozmawialiśmy, udając, że w nocy nic się nie wydarzyło. Wyszedł przed południem, zostawiając mnie samą.
„Muszę napisać raport dla Krzysztofa” – myślałam. – „Muszę mu udowodnić, że jestem przydatna.”
Po jej słowach spojrzałam na budzik. Była szósta rano i zdziwiło mnie, że ktoś nas odwiedza o tej porze. Wstałam z łóżka, zaintrygowana i wychyliłam się ze swojego pokoju.
– Milicja jest – oznajmił ojciec, rozkładając ręce.
Otworzył drzwi i wpuścił ich do mieszkania. Do przedpokoju weszło sześciu mundurowych funkcjonariuszy i Krzysztof w cywilu. Zrobiło się bardzo ciasno.
– Służba Bezpieczeństwa – Krzysztof pokazał mojemu ojcu legitymację. – Mamy informację, że są u państwa przechowywane materiały antypaństwowe i zarządzono rewizję. Proszę przejść do kuchni i nie wychodzić bez naszej zgody.
– Chyba możemy się ubrać? – spytał ojciec.
– Proszę bardzo – zgodził się Krzysztof. – Ale nie próbujcie państwo czegokolwiek wyrzucać!
Zamknęłam się w swoim pokoju. Miałam czarne myśli. Szybko wciągnęłam dżinsy i bluzkę. Trudno mi było zapinać guziki, tak trzęsły mi się ręce.
„Co się stało?” – zastanawiałam się. – „Krzysztof kręcił? Czy dostał inne polecenie służbowe?”
Gdy wyszłam, rodzice jeszcze się ubierali. Stałam w milczeniu. Ojciec pojawił się po minucie, prowadząc przed sobą mamę. Krzysztof zmierzył go chłodnym wzrokiem.
– Musicie się państwo poddać rewizji osobistej – powiedział.
– Jak to? – oburzył się tata. – Są tu tylko mężczyźni!
– Może pan napisać skargę do przełożonych – zażartował jeden z funkcjonariuszy.
Po chwili poczułam na sobie ręce jednego z mężczyzn. Inny przeszukiwał mamę, obmacał jej piersi włożył dłoń pod spódnicę. Przesunął dłoń aż do krocza zadzierając materiał. Widziałam, jak ojcu grają wszystkie mięśnie twarzy, lecz stał spokojnie.
– W porządku. Jest czysta – usłyszeliśmy. – Możecie przechodzić do kuchni.
To był środek tygodnia, dzień roboczy, lecz nasze plany przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Czegoś szukano. Przesuwano meble i ostukiwano ściany. Hałas na pewno zwrócił uwagę sąsiadów, lecz w tym okresie takie rzeczy się po prostu zdarzały i zapewne nikogo to nie dziwiło.
„Krzysztof o niczym mnie nie uprzedzał” – stresowałam się. – „Udaje, że teraz mnie nie zna.”
Byłam bardzo spięta. Spędziliśmy w kuchni wiele godzin, rozmawiając o niczym. Rodzice wiedzieli, że działam w podziemiu i starali się zachowywać normalnie.
Około dwunastej do kuchni wszedł Krzysztof.
– Bardzo dobrze – powiedział. – Był donos, ale niczego nie znaleźliśmy. Jesteście wolni.
Opuścili mieszkanie prawie tak samo szybko, jak się w nim pojawili. Rodzice, mimo później godziny, zaczęli się szykować do pracy. Sama nie miałam powodu, aby o tej porze iść na uczelnię. Wyszłam na spacer z psem.
Pod blokiem zaczepił mnie Krzysztof. Pochylił się, jakby nigdy nic i pogłaskał psa. Estor, bardzo życzliwy ludziom, entuzjastycznie kręcił ogonem.
– Czy coś się stało? – spytałam niepewnie.
– Nic – odpowiedział po chwili Krzysztof. – Chciałem cię uprzedzić, że zamontowaliśmy aparaturę, u ciebie w pokoju i w łazience kamerki i mikrofony. Są w osłonach waszych lamp na sufitach. Jeżeli coś się zepsuje, nie naprawiajcie sami, ale wezwij fachowca. Oczywiście przeze mnie.
– Jakie kamerki? – zaniepokoił mnie. – To chyba niemożliwe?
– Teraz wszystko jest możliwe! – oznajmił. – Kamerki mamy prosto ze Stanów, najnowsza technika. Mieszczą się w pudełku od zapałek, a klisza jest w kasecie, jak pięciozłotówka. Następnym razem nauczę cię, jak wyjmować kasety i będziesz je do mnie przynosić.
Bawił się z moim psem, jakby prowadził ze mną towarzyską rozmowę o pogodzie.
– Przecież z łazienki korzystam nie tylko ja, ale i moi rodzice! – zaprotestowałam.
– Oglądanie twojego starego nie będzie ekscytujące – odparł, miętosząc psa. – Ale twoja mama jest całkiem, całkiem… Co tu mówić, to jest polecenie służbowe i nie dyskutuj.
Po południu zajrzał do mnie kolega z grupy.
– Słyszałem, że miałaś kipisz! – powiedział po powitaniu.
– Tak – przyznałam. – Pewnie kogoś szukali i jakoś trafili do mnie. Ale miałam czystą chatę.
– Świetnie! – Kolega się ucieszył. – Jak byli rano, to już d**gi raz na pewno nie zajrzą. Dobrze się składa, bo ktoś wysypał dziuplę. Musieliśmy ewakuować Zdziśka i chcieliśmy go teraz zamelinować u ciebie na pewien czas.
Zdzisław R., wieloletni działacz opozycji i pracownik naukowy, kilka razy nocował już w moim mieszkaniu. Rodzice nie znali go osobiście, bo obowiązywała zasada, że zamykali się przed trefnymi gośćmi we własnym pokoju. To było mądre z ich strony.
Zdzisław przyszedł do mnie w gronie kilku kompanów. Jak zwykle, byli podobnie ubrani, w ciepłe kurtki, czapki, twarze owinięte szalikami, aby nie można było odróżnić wieku i wyglądu.
Przenieśliśmy się do gościnnego pokoju. Zrobiłam herbatę i przez godzinę rozmawialiśmy. Zdzisiek dużo opowiadał. Zapewniał, że USA nam pomogą, że CIA dostało stosowne polecenia i że już niedługo obalimy komunistów.
Po wypiciu herbaty i zjedzeniu kilku kanapek, koledzy zebrali się do wyjścia. Zdzisław został ze mną. Zebrałam brudne naczynia, wyniosłam do kuchni i pozmywałam. Gdy wróciłam, siedział na tapczanie wyraźnie zgaszony.
– Paulinko – powiedział. – Siądź obok.
Objął mnie i zaczął dotykać moich piersi przez ubranie. Nie był to pierwszy raz, jednak czułam się trochę dziwnie, gdy ojciec koleżanki zaspakajał się mną, mimo, że spotykałam się z jego córką i zoną
Ale jak i poprzednio rozpięłam bluzkę i zsunęłam stanik. Zdzisław wtulił się w mój biust i dłuższy czas siedział tak, nieruchomo. Było chłodno i moje sutki zaczęły twardnieć. Być może on odczytał to jako efekt przytulenia. Włożył mi dłoń między uda i zaczął masować wzgórek Wenery przez dżinsy.
Zawsze był dla mnie pewnego rodzaju idolem. Działacz opozycji, obrońca robotników, więzień polityczny. Zawsze podchodziłam do niego z szacunkiem i traktowałam go jako wyrocznię.
Czując jak jego palce rozpinają moje spodnie, zastanawiałam się, czy w dawnych latach, gdy odwiedzałam swoją koleżankę, jego córkę, to czy u nich w domu, patrząc na mnie, już wtedy myślał o seksie? Co myśli teraz?
„Agnieszka na pewno martwi się o los ojca, ściganego przez SB. Tymczasem on zaspakaja się z jej koleżanką.”
Westchnęłam. Sięgnęłam ręką do jego spodni. Nie śpiesząc się rozpięłam pasek, rozporek i wsunęłam dłoń w slipki. Jego członek był powiększony, ale jeszcze dość wiotki. Przez czas jakiś pieściliśmy się wzajemnie, w milczeniu. Czułam, jak jego penis staje się coraz sztywniejszy. Jego oddech przyśpieszył, a palce coraz natarczywiej błądziły po moim ciele.
Włożył mi rękę w majtki, poszukując łechtaczki. Jego członek wciąż nie osiągnął pełnej twardości. Pochyliłam się nad jego biodrami i zaczęłam go pieścić ustami. Po chwili jęknął i trysnął, zalewając mi usta spermą.
Podniosłam głowę. Jeszcze przez parę minut dotykał i całował mi piersi. Czekałam w milczeniu, aż skończy. Kiedy odsunął się, wstałam, poprawiłam stanik i zaczęłam zapinać guziki bluzki.
– Może zrobić kolację? – spytałam.
– Dziękuję, nie jestem głodny – odpowiedział. – Muszę jeszcze chwilę posiedzieć nad stanowiskiem Regionu Mazowsze.
Przeniosłam się do swojego pokoju. Gdy rano wstałam, rodziców nie było już w domu.
Zrobiłam Zdzisławowi śniadanie. Trochę rozmawialiśmy, udając, że w nocy nic się nie wydarzyło. Wyszedł przed południem, zostawiając mnie samą.
„Muszę napisać raport dla Krzysztofa” – myślałam. – „Muszę mu udowodnić, że jestem przydatna.”
4 years ago